memi drogami, przyłączyłem się więc do niego otrzymałem i dowództwo nad kompanją strzelców.
— Jest więc pan zbiegiem?
— Któż to twierdzi?
— Ja! Walczył pan pod Juarezem, mimo, że jesteś oficerem Stanów Zjednoczonych.
— I dlatego mam być zbiegiem? Gdybym nawet uciekł, nie kto inny ma mnie sądzić, tylko mój prezydent. Dostałem bezterminowy urlop. Prezydent pozwolił mi walczyć pod Juarezem. Nie jestem ani zbiegiem, ani mordercą!
— Gdybym nawet nie przywiązywał wagi do tego, o czem pan mówi, pozostaje fakt, że jako żołnierz Juareza znalazł się pan w naszym obozie. Powinieneś wiedzieć, czem się to skończyć może.
— Niewolą?
— O nie! Czemś znacznie gorszem. Pan zakradł się tutaj. Pan jest szpiegiem!
— Oho! — zawołał Sępi Dziób. — Nie jestem już kombatantem. Oto dowód.
Wyciągnął trzeci papier. Rzuciwszy nań okiem, generał rzekł:
— Dokument dowodzi, że Juarez zwolnił pana ze służby, ale nie zmienia istoty rzeczy. Złapano pana w obozie. Jesteś szpiegiem.
— Czy każdy obcy, przybywający przypadkowo na miejsce postoju wojsk, jest szpiegiem?
— Dowodzenie pana nie jest zbyt mądre. Nie mam zresztą ani czasu, ani ochoty dyskutować z wami dłużej. W myśl dekretu cesarskiego, każdy, kto przeciw wojskom cesarza stanie z bronią w ręku, uważany być
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.
114