— Tak.
— Mimo, iż macie prywatne interesy do załatwienia?
— Przypadkowo mamy identyczne interesy.
— Przypuszczam, że wkrótce się o nich dowiemy.
Po tych słowach generał zwrócił się do Kurta, który spokojnie przysłuchiwał się rozmowie, niby widz przypadkowy. Generał zapytał:
— Pańskie nazwisko?
— Oto moje papiery! — rzekł Kurt ostro i krótko.
Przeczytawszy, generał przyglądał się Ungerowi badawczo przez długą chwilę. Wreszcie zapytał:
— Nazywa się pan Kurt Unger, jest pan porucznikiem huzarów gwardji w Berlinie, odkomenderowanym do sztabu słynnego dziś Moltke’go?
Po tych słowach generał uśmiechnął się ironicznie. Kurt odparł ze spokojem:
— Poco to pytanie, panie generale? Czytał pan przecież papiery i zna pan moje personalja. Pocóż powtarzać?
— Mówi pan z wielką pewnością siebie — rzekł, uśmiechając się, generał. — Mam wrażenie, że ten ton wyniosły stał się u Prusaków drugą naturą. Stawiam pytanie, ponieważ trudno mi uwierzyć w prawdziwość pańskich papierów. Nie przypuszczam, aby człowiek, podający się za oficera, był szpiegiem.
Kurtowi krew uderzyła do głowy, ale opanował się.
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.
117