— Protestuję przeciw tego rodzaju postępowaniu! — zawołał Kurt z oburzeniem.
— Protest nie ma najmniejszego znaczenia. Rozkaz zostanie wykonany!
Przyniesiono tłumoki wszystkich czterech, przeszukano im nawet kieszenie. Opór Kurta nie zdał się na nic.
— Gdyby pan nawet nie był szpiegiem, — grzmiał generał — gdybym nawet chciał ułaskawić tego Sępiego Dzioba, musiałbym was zatrzymać w areszcie.
— Dlaczegóż to? — zapytał Kurt.
— Sądzi pan, że pozwolę wam pójść do Juareza, aby się dowiedział, co się u nas dzieje? Rotmistrzu, proszę wydzielić tej czwórce kwaterę!
Nastąpiła gwałtowna wymiana zdań. Nasi czterej podróżnicy musieli oddać wszystko, prócz przedmiotów najniezbędniejszych. Potem zamknięto ich i otoczono strażą. O ucieczce nie mogło być mowy. Generał mścił się za wyniosłość Sępiego Dzioba i Kurta.
Następnego dnia powleczono gdzieś wszystkich czterech. Kurt napróżno spodziewał się uwolnienia, napróżno żądał posłuchania — nikt na niego nie zważał. Odzyskali wolność dopiero po upływie szeregu dni. Oddano im również zabrane rzeczy. Mimo pogróżek, generał nie odważył się postawić Sępiego Dzioba przed sąd wojenny.
Można sobie wyobrazić, jaka wściekłość ogarnęła naszą czwórkę. Postanowiono wprawdzie zwrócić się
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.
119