— Doskonale! Poślę natychmiast do pałacu Rodrigandów po klucze od grobowca.
— Ach, sennor, czy nie lepiejby było z nich zrezygnować? Nie uważam za wskazane wtajemniczać zbyt wielu osób, zwłaszcza okupantów.
— Hm, ma pan rację. Na szczęście, mam przy sobie dodatkowe klucze. Jako urzędnik, mogę ich przecież czasami potrzebować... Idziemy?
— Jestem do usług.
Alkad wydał odpowiednie dyspozycje, poczem obydwaj wyszli. Aby nie ściągać na siebie uwagi, alkalde poszedł sam; za nim ruszyli dopiero Sępi Dziób i Peters, których zawiadomił o wszystkiem Kurt. Na cmentarzu, spotkali oddział alguazilow, którzy czekali tu, stosownie do rozkazu alkalda. Jeden z policjantów oddalił się, aby otworzyć drzwi grobowca, nie zwracając uwagi obecnych na cmentarzu ludzi. Po kilku minutach wrócił z meldunkiem, że wszystko gotowe.
Udano się pojedyńczo do mauzoleum. Gdy się wszyscy zebrali, policjanci wyciągnęli latarki. Zeszli nadół i znaleźli trumnę. Otworzono ją — zwłok nie było.
— Santa Madonna! — zawołał alkad. — Trumna jest pusta!
Kurt zaczął się dokładnie przyglądać.
— Proszę popatrzeć na te poduszki. Wyglądają jak nowe.
— To prawda — odparł urzędnik. — W tej trumnie nic nie zgniło. Zrobię wszystko, aby wpaść na trop sprawcy. Od tej chwili policja bierze pod osłonę cały cmentarz, a szczególnie grobowiec.
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.
16