Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

— Adjutant gubernatora. Otworzyć! — odparł Grandeprise.
Klucz zgrzytnął w zamku. Grandeprise wszedł. Zbliżył się wartownik. Słaby blask latarki oświetlił mundur oficerski. Wartownik zasalutował.
— Czy pan inspektor więzienia czuwa jeszcze? — zapytał strzelec.
— Nie, panie kapitanie. Przed chwilą odebrał dwóch więźniów i położył się spać.
— Kto go zastępuje?
— Klucznik.
— W parterze?
— Tak. Prócz tego na każdem piętrze czuwają wartownicy.
Grandeprise minął dziedziniec i zadzwonił do bramy, prowadzącej do właściwego więzienia. Klucznik otworzył. Francuzi byli panami kraju. Słuchano ich z niewolniczą uległością. Trapper przybrał więc dumną, wyniosłą minę i pytał tonem rozkazującym:
— Czy inspektor śpi?
— Tak. Mam go obudzić?
— Nie trzeba. Ilu ludzi w wartowni?
— Ośmiu.
— Jestem adjutantem gubernatora. Czy możecie mi dać na chwilę dwóch ludzi do transportu aresztanta?
— Owszem.
— Spieszcie się! Nie mam czasu.
Klucznik odszedł, aby wykonać krótki i kategoryczny rozkaz. Tymczasem nasz odważny strzelec zaczął rozglądać się po korytarzu.

29