— Rozumiem doskonale. Skoro Maksymiljan wpadnie w ręce republikanów, rozprawią się z nim krótko i stanowczo. Juarez niema innego wyjścia. Gdyby go ułaskawił, naraziłby się własnym partyzantom.
— Dobrze. Nareszcie dociera pan do jądra. Cały wysiłek powinniśmy skupić na tem, aby Maksymiljan dostał się w ręce republikanów.
— Jakże się do tego zabrać?
— Zapominacie o tem, że Francuzi rozpoczną odwrót.
— Jeśli Napoleon nie chce, aby go cały świat potępił, musi zapewnić odwrót Maksymiljanowi.
— To prawda. Ale jeśli cesarz będzie się opierać, jeżeli nie zechce opuścić kraju?
— Ważyłby się na szaleństwo!
— Bezwątpienia. Czyż jednak nie pod wpływem obłędu sięgał po koronę? Maksymiljan ma słaba wolę, jest marzycielem. Namalujecie mu koronę, a będzie wierzył, że farba jest prawdziwem złotem. Dwóch ludzi wystarczy, aby się plan udał. Jednego już mamy Drugim pan będzie.
— Ja? — zapytał Hilario, znowu przerażony. — Ja mam radzić cesarzowi, aby nie odchodził z Francuzami? Tego nie potrafię!
— Damy panu wszystkie środki, potrzebne do przekonania Maksymiljana, że macie rację.
— Nie uwierzy mi.
— Pan go nie zna, zato my poznaliśmy na wylot.
— A więc mam opuścić Santa Jaga i udać się
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.
64