Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

do Maksymiljana? Niepodobieństwo! Ważne sprawy zatrzymują mnie tutaj. Mam zobowiązania...
— Wystaw pan rachunek, my go wyrównamy.
— Uważam, że się nie nadaję do tego rodzaju przedsięwzięcia.
— Pan się myli. Nie wątpimy, że jest przeciwnie.
Hilario znalazł się w ogromnie kłopotliwem położeniu. Kłamał, twierdząc, że się nie nadaje. Myślał jednak o jeńcach, trzymanych w piwnicy, których trzeba było dozorować i żywić. Czyż mógł się ruszyć z miejsca?
— Nie — rzekł. — Proszę zrezygnować z mojej osoby. Są przecież inni, którzy zasługują na wyróżnienie tego rodzaju.
— Ci inni mają swoje zajęcia. Przynoszę panu rozkaz zjawienia się w ciagu dziesięciu dni w stolicy.
— Przecież Maksymiljan przebywa w Cuernavacca.
— Zaprosi pana do Meksyku. Jak pan widzi, wszystko jest przygotowane. O cofnięciu się niema mowy.
— Mimo to jestem zmuszony odmówić.
Arrastro wstał. Twarz jego nagle przybrała wyraz bezlitosny. Przeszył wzrokiem Hilaria.
— Chce pan naprawdę odmówić? Mimo ścisłego rozkazu?
— Okoliczności zmuszają mnie do odmowy.
— Zna pan zasady naszego związku?
— Owszem.

65