— Poco się namyślać, gdy wszystko już postanowione. Musi pan być tak samo ślepo i bezwzględnie posłuszny, jak każdy członek stowarzyszenia. Chcę pana łaskawie poinformować, że przy karze śmierci stosujemy czasami pewne obostrzenia. W tym wypadku obostrzenia byłyby bardzo wielkie. Kat dokonałby waszej egzekucji w stolicy.
Starca przeszedł zimny dreszcz.
— W jaki sposób chcecie wpłynąć na Maksymiljana? — wyjąkał wreszcie.
— Hm. Powiem, jakkolwiek nie jestem zobowiązany do takiej szczerości... Ale, ale, przychodzi mi na myśl pewna sprawa, o której nie chciałbym zapomnieć. Czy istnieje trucizna, zabijająca ducha?
Doktór był przekonany, że pytanie to nasunęło się grubasowi zupełnie przypadkowo. Odezwał się w nim lekarz. Odpowiedział więc, nie przeczuwając nic złego:
— Hm, możnaby pomyśleć o kurara. Paraliżuje ośrodki nerwowe. Człowiek nieruchomieje, wpada w stan pozornej martwoty, ma jednak dokładną świadomość tego, co się z nim dzieje. Czuje każdy powiew, każde najdrobniejsze ukłucie igłą. W pewnej kombinacji kurara sprowadza śmierć, w innej tylko obłęd ducha, nie niszcząc ciała.
— Zna pan tę mieszaninę?
— Nie.
— Czy istnieje jeszcze jakaś trucizna, która sprowadza obłęd, nie rozkładając ciała?
— Nie — odparł Hilario wstrzemięźliwie.
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.
67