Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zamówiono ją w poniedziałek, a w piątek przywiózł ją sennorowi Ri.....
— Na miłość Boską! — zawołał Hilario, podnosząc ręce.
— Cóż się stało?
— Nie mogę słuchać tego!
— Przecież jesteś pan lekarzem. Powinieneś mieć mocne nerwy.
— Mimo to słabo się robi człowiekowi.
— Wyobrażam sobie! — roześmiał się Arrastro. — Coby jednak czuć musiał teraz prawdziwy sprawca? Sądzi pan, że władza poćwiartowałaby go, gdyby się dowiedziała o jego czynie?
— Czy są dowody?
— Owszem, są. Bądź pan spokojny. Ale odbiegliśmy od tematu... O czemże to była mowa?
Doktór otarł pot z czoła i rzekł:
— Mówiliśmy o rozkazie, który sennor miał mi zakomunikować.
— Tak, racja! No i cóż? Czy rozkaz jest panu miły?
Hm, tegobym nie powiedział, — syknął Hllario przez zaciśnięte zęby.
— Ale nie jest niemiły?
— Nie — wykrztusił.
— Doskonale! Jestem z pana zadowolony. Nie będziemy więcej mówić o toloadżi i obłąkanej cesarzowej! Nie przypuszczam, ażebym był zmuszony do odgrzebywania tej sprawy. — W ogólnych zarysach poznał pan zadanie, które panu przypadło w udziale; szczegółowe instrukcje otrzyma pan w stolicy. Chciał-

70