Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

Hilario spojrzał na nich badawczo:
— Kim jesteście, sennores?
Zabrał głos Cortejo:
— Dowie się pan o tem po udzieleniu nam pewnej informacji.
— Słucham.
— Czy nazwisko Corteja jest panu znane?
Lekarz ożywił się, wstał z krzesła i zapytał:
— Dlaczego o to pytacie?
— Nie możemy odpowiedzieć, dopóki się nie dowiemy, czy je pan zna.
Ostrożny starzec potrząsnął wolno głową i odparł:
— Nazwisko to jest mi znane.
— A osoba?
— Nie.
Cortejo spojrzał ostro na Hilaria i rzekł:
— To dziwne!
Lekarz ściągną groźnie brwi.
— Zachowanie pana, sennor, jest co najmniej nieprzyzwoite. Wchodzicie tutaj i przesłuchujecie mnie, jakgdybym ja był przestępcą, a wy sędziami. Dziwicie się, że zachowuję wobec was rezerwę, a sami zjawiacie się zamaskowani. Jakże możecie żądać, bym odpowiedział na wasze pytania?
— Zamaskowani? Nie rozumiem was.
— Naprawdę? Ach, sennor, mimo podeszłego wieku mam wzrok dobry! Niebezpieczna to rzecz zostawiać szminkę i puder zbyt długo na skórze. Trzeba twarz od czasu do czasu zmywać i smarować na nowo. Człowiek się poci, broda rośnie i w rezultacie uwi-

74