na ustach jego pojawił się charakterystyczny, triumfujący uśmiech.
Landola i Cortejo stali już obmyci.
— No — syknął Landola. — Jesteś pan teraz zadowolony?
Słowa te wypowiedział tonem niezbyt uprzejmym; Hilario odparł jednak słodko:
— Tak, sennor.
— Obawiał się pan...
— O nie, byłem tylko ostrożny, — przerwał Hilario. — Czy może mi pan teraz wyjawić swe nazwisko?
— Nazywam się Bartholomeo Diaz, jestem hacjenderem w okolicy Parsedillo.
— A towarzysz pana?
— Zwie się Miguel Lifetta, jest adwokatem. Szukamy niejakiego Pabla Corteja, z którym mam proces. Sennor Miguel towarzyszy mi, nie mam bowiem żadnych prawniczych wiadomości i potrzebuję jego pomocy.
— Dlaczego zmieniliście panowie wygląd?
— Ponieważ chcieliśmy wystąpić wobec Corteja jako ludzie obcy. Sądziliśmy, że, uważając za nieznajomych, wyjawi nam coś, co da podstawę do ujęcia go i wygrania procesu.
— Dowodzi to, że jesteście bardzo sprytni. Nie wynika z tego jednak, aby inni nie byli sprytniejsi. Do tych innych zaliczyłbym przedewszystkiem siebie. Co do waszej osoby, sennor, to podaliście się za hacjendera. Nie wierzę. Hacjendero wygląda zupełnie
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.
76