jeńcy pozostaną pod twoją opieką, wyjeżdżam bowiem do hacjendy del Erina.
— Do hacjendy? W jakim celu?
— Dowiesz się później.
— Jak długo zabawisz w hacjendzie?
— Pięć, sześć dni.
— Przez ten czas dam sobie z jeńcami radę.
— Będziesz ich musiał pilnować znacznie dłużej, gdyż natychmiast po powrocie wyjadę znowu. W przeciągu dziesięciu dni muszę być w stolicy.
— W stolicy? — zapytał Manfredo ze zdumieniem. — Cóż tam będziesz robił?
— Polecono mi ważną misję polityczną. Jestem przekonany, że misja ta przyniesie nam szczęście. Może zostanę ministrem, ty zaś hrabią Rodriganda. Czegóż chcesz więcej?
— Na miłość Boską, stryju, zaczynam wierzyć, że mówisz poważnie! Jakżeto chcesz zrobić ze mnie hrabiego?
— To sprawa zupełnie prosta. Zajmiesz miejsce prawdziwego hrabiego.
— To znaczy Mariana? A dowody?
— Wymusimy je na jeńcach, a potem usuniemy wszystkich, którzy nam będą przeszkadzać. Zostaw to już swemu stryjowi. Jeżeli Pablo Cortejo mógł zrobić ze swego bratanka hrabiego Rodrigandę, to mnie uda się to o wiele łatwiej. Idź teraz do tych dwóch, aby się nie nudzili. Skoro się pożywią, sprowadź ich nadół. Będę na was czekał. Schodzę tam teraz, aby przygotować wszystko na przyjęcie nowych mieszkańców.
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.
92