— Byłby to jeden z tych świetnych porywów, które fama przypisuje tylko panu, lub Winnetou. Ale musi pan wiedzieć, że dokoła obozu rozstawiono gęste posterunki. Jakżeby się pan przedostał?
— Najzwyklejszą drogą, mianowicie przez wodę. Nie odejdę stąd, dopóki przynajmniej nie spróbuję pomówić z lady. Co to za namioty? Letnie, czy zimowe?
— Letnie.
— A zatem płócienne, umocowane na kółkach, które łatwo wyciągnąć. Czy oba namioty, których szukam, są bardzo oddalone od wody?
— Przeciwnie, stoją tuż nad rzeką.
— Dobrze więc, idę. Wróćcie do koni i oczekujcie mnie. Oto moja broń, mój pas i drobiazgi, które nie zniosą wilgoci.
— A może mój dobry brat nazbyt się naraża? — zapytał zatroskanym głosem Winnetou. — Lepiej będzie, jeśli Winnetou z nim pójdzie.
— Przecież i ty nie znasz namiotu.
Naraz zapytał Dunker:
— Wchodzi pan do wody?
— Naturalnie! Na jednym brzegu wznosi się skała, na drugim rośnie zagajnik. Pod ich osłoną, w ich cieniu, przejdę niepostrzeżony przez cały obóz.
— To mi odwaga, ba, nawet zuchwałość, ale przypada mi do serca, sir! Jak pan mniema, czy mógłbym panu dopomóc?
— Hm, nie znam pana do tego stopnia, aby sąd
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.