— Co powiedzą moi trzej bracia o słowach wywiadowców?
— Uff! — odpowiedział pierwszy.
— Uff! — rzekł po chwili drugi.
— Uff! — ozwał się trzeci. Ale ten, widocznie gadatliwy, dodał: — Niech wódz nasamprzód wypowie swoje zdanie.
Wódz przeczekał pięć czy sześć minut, poczem rzekł:
— Czy moi bracia nie uważają, że pies, którego spostrzegli wywiadowcy, wracał ze zwiadów?
— Nie — odrzekł najstarszy. — Musiałby tu być, gdyby wysłano go na zwiady. Kiedyśmy zaś tutaj przybyli, nie spostrzegliśmy żadnego śladu, A zatem wracał skądinąd i nie jest wywiadowcą.
— Mój brat słusznie rozumuje. Ale czy dobrze postąpili nasi wywiadowcy, przepuszczając go mimo siebie?
— Tak. Skoro wróci cały do obozu, nikomu nie wpadnie na myśl, że wróg znajduje się wpobliżu.
— Cóż jednak, jeśli naprawdę był wywiadowcą? Później przekonamy się, czy wywiadowcy postąpili właściwie.
Wódz był na tropie, gdyż Nijora, dostrzeżony przez obu wywiadowców, był owym gońcem, którego rano wysłałem z Głębokich Wód. Ale nawet gdyby go schwytali, nie ponieślibyśmy żadnej straty. Nijora bowiem słowaby nie pisnął. Wódz dodał:
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.