nego Indjanina, który wyszedł z namiotu wodza i skierował się ku zgromadzeniu.
— Silny Wicher — szepnął Dunker.
Był to zatem wódz. Za nim szedł Jonatan Melton od stóp do głów uzbrojony. Usiadł koło Silnego Wichru. Nietylko więc nie był uważany za jeńca, lecz miał uczestniczyć w naradzie. Widocznie doszedł do porozumienia z wodzem. Następnie, na głośny sygnał, nadeszło dziesięciu czy dwunastu starych doświadczonych wojowników i wnet zasiedli w kole.
Rozpoczęła się narada, wobec czego przepłynęliśmy jeden po drugim ku lewemu brzegowi, lecz tak wolno i ostrożnie, jakgdyby prąd unosił nasze wyspy. Przy brzegu zwarliśmy je ponownie ze sobą.
Minęło nieco czasu, zanim ułożyliśmy się znów wygodnie i mocno. Narada już się toczyła. Nie mogliśmy przeglądać skroś dosyć wysoki brzeg, ale zato słyszeliśmy donośny, grzmiący głos mówcy.
— Czy wie pan, kto mówi? — zapytał Dunker.
— Wódz.
Głos rozbrzmiewał tak wyraźnie, że słyszeliśmy każde słowo:
— ...aczkolwiek moi czerwoni bracia zamierzali wyruszyć za cztery dni, istnieją pewne powody, które przemawiają za wyruszeniem jutro rano. A następnie powiedział mi ten mężny biały, że w drodze możemy schwytać trzech słynnych mężów. Jeśli to prawda, wówczas po wszystkich namiotach i dolinach wpobliżu i zdala rozpowiadać będą o męstwie Mogollonów. Owi
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.