— Jeszcze nie — odparł. — Skoro podsłuchujemy, musimy czekać, aż się narada skończy. Najważniejsze rzeczy dopiero nastąpią.
— Mianowicie jakie?
— Uchwała ostateczna.
— Znam ją. Zresztą, skupiło się tu mnóstwo wojowników i namiot Meltona jest pusty. Muszę działać, zanim skończy się zebranie. A zatem, chodź master. Przybijemy do brzegu przy szóstym namiocie, gdzie zamierzam wylądować.
Popłynęliśmy dalej. Namiot stał, tak samo, jak wszystko inne, blisko brzegu i rzucał cień na krzewy i wodę. W cieniu tym zatrzymaliśmy się ponownie.
— Czekaj pan tutaj, — rzekłem do Dunkera — dopóki nie wrócę. W żadnym razie nie wyłaź z wody.
— Ale jeśli pan nie wróci, sir?
— Wówczas usłyszysz strzały Winnetou.
— A jeśli nie będzie strzelał?
— Na pewno będzie. Nie poddam się bez walki. Zgiełk, który wywołam, zawiadomi Apacza, że jestem w niebezpieczeństwie. Mogę pana upewnić, że nie będzie bąków zbijał na swoim posterunku. Skoro usłyszysz jego wystrzały, uciekaj czem prędzej. Płyń pod wysepkę wdół, póki nie wyminiesz ostatniej placówki, poczem wróć do sir Emery’ego.
— A pan? Co będzie z panem?
— Głowa w tem moja i Winnetou.
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.