to nie jest miejsce na gawędy. Harry Melton nie żyje. Jego brat Tomasz jest w naszej mocy, i tylko Jonatan czmychnął. Ale najpóźniej za dni kilka będziemy go mieli,
— A spadek? Jakże z pieniędzmi?
— Być może, już je mam.
— Ma pan — —
— Ciszej, o wiele ciszej! Za wiele już mówiłem i za długo bawię. Tyle tylko dodam, że byłem w namiocie Meltona. Przekradłem się i wydobyłem jego pugilares, który prawdopodobnie zawiera wszystko, co chcieliśmy odzyskać. To rzecz najważniejsza. Łotra złapiemy później. Teraz muszę umknąć. Wyzbyj się troski spełnij, skoro odejdę, moją prośbę.
— Z radością. Ale jaką?
— Przejdzie się pani parokrotnie stąd do wybrzeża, aby zatrzeć mój ślad. Mogollonowie pomyślą, że to pani zmięła trawę, skoro jej stan spostrzegą.
— Chętnie. Ale spełnij także moją prośbę. Nie narażaj na szwank życia! Jeśli pana zabiją, to i ja jestem zgubiona.
— Pozostaną jeszcze Winnetou i Emery. Ale zapewniam panią, że nie narażam się zbytnio i że nic mi się nie stanie. Niech pani nie zwleka, nie trać otuchy, i bądź przekonana, że cię na pewno wydostaniemy, gdyż...
Umilkłem, gdyż w tej chwili rozdarł powietrze ostry krzyk. Stare Indjanki skoczyły na nogi i oddaliły
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.