Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

się nieco w kierunku ogniska, tak że nie mogły mnie zauważyć.
— Cóżto jest? Co to znaczy? — zapytała Marta.
— Jest to apel indjański — wódz zwołuje wartę. Z tego wnioskuję, że została uchwalona propozycja Meltona. W każdym razie niebawem wyruszy przeciwko nam. Muszę iść. A zatem, odwagi! Bądź pani zdrowa!...
Był to szczególny traf, żeśmy mogli tak długo poruzumiewać się niepostrzeżenie. Podała mi rękę, poczem ześlizgnąłem się do wody. Chciałem popełznąć pod wysepkę, gdy usłyszałem z miejsca, w którem dopiero co się znajdowałem, znany mi dobrze, donośny głos:
— Mrs. Werner, przychodzę się z panią pożegnać. Wprawdzie jestem przekonany, że rozstanie się pani ze mną z ciężkiem sercem, ale mogę panią pocieszyć, że rychło, nawet bardzo rychło się zobaczymy!
Jonatan Melton przemawiał tonem tak nikczemnie szyderczym, że chętniebym wyskoczył na brzeg i wciągnął go do wody. Sytuacja była sprzyjająca: mogłem wraz z nim wymknąć się niepostrzeżenie z obozu, gdzie nie było już wartowników, ale należało pomyśleć nietylko o Marcie, lecz także i o Murphy’m i — — o pugilaresie. Skurczyłem się przeto w swej kryjówce i podsłuchiwałem. Melton dodał:
— Nie ja sam wyruszam. Pani także opuści obóz.