nim mogli nadejść. Aby nie zgubić pańskiego tropu, musieli się tam zatrzymać, gdzie ich noc zastała; gdyby, mimo to, pojechali do źródła, bądź w przypuszczeniu, że tam pana schwytają, bądź poto, aby napoić konie, to już nie zdołają rozpoznać naszych śladów. Ognia nie mieli przy sobie, czy też nie zapalali. Nie mówię o tem, że koń, na którym pan umknął, jest najlepszy i najśmiglejszy, jak przypuszczam, a zatem sami rozumieją, że nie zdołają pana doścignąć. Zachodzą dwie możliwości: albo zawrócili z drogi i znajdują się już w obozie, zaniechawszy pościgu, albo zatrzymali się na pańskim tropie, ale nadaremnie, gdyż, zanim dzień nastanie, deszcz, który pada coraz gwałtowniej, zatrze i zmyje wszelkie ślady.
— Well, bardzo słusznie, sir!
— Sądzę więc, że nie trzeba zwracać na nich uwagi.
— Jest tak, jak rzekł Old Shatterhand, — potwierdził Winnetou. — Za kwadrans spadnie ulewa. Znikną również ślady, które po nas zostały. Dosiądźmy koni!
— Czy Winnetou potrafi tak nas prowadzić, aby Mogollonowie nie deptali nam po piętach?
— Tak. Oni pojadą drogą, którą przebyliśmy wczoraj do źródła. Jeśli skręcimy nieco na prawo, to nas nie wytropią.
Znaczyło to, że mamy jechać równolegle do drogi Mogollonów. Tak się też stało. Mogła być druga w nocy, kiedyśmy opuścili miejscowość, w której do-
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.