są waszymi wrogami. Czy pomożesz mi schwytać tych ludzi?
— Old Shatterhand tak sobie życzy, a więc stanie się zadość jego życzeniu. Lecz Mogollonowie należą do nas?
— Pod warunkiem, że będziecie śmierć zadawać tylko z konieczności. Pragnę być dzisiaj dowódcą: wszak wypaliłem z waszym wodzem fajkę pokoju. Jestem jego bratem; poprosiłem Szparką Strzałę o pomoc, i oto was mi przysłał. Dlatego wymagam, abyście czynili to, co uważam za słuszne, Tylko pod tym warunkiem oddam wam pięćdziesięciu Mogollonów, których oczekujemy.
Zmarszczył czoło, opuścił oczy i nie odpowiadał. Moje żądanie nie przypadało mu do gustu, ani do przekonania.
— Czemu brat mój milczy, dlaczego nie odpowiada? — nalegałem.
Czyniąc gest, jakgdyby chciał coś spłoszyć rzekł:
— Ponieważ Old Shatterhand postępuje rzetelnie wobec wojowników Nijorów, przeto przyznam mu się rzetelnie, że mój brat wódz radził mi słuchać ciebie i Winnetou, wielkiego Apacza.
— A zatem odniesiecie dziś i jutro dwa wielkie zwycięstwa, nie tracąc nikogo z pośród swoich. Roztropność jest silniejsza od przemocy, a łagodność potężniejsza od morderstwa.
— Ale czy Winnetou z tem się godzi? Mam nietylko słuchać ciebie, ale także i Winnetou.
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.