przejścia od trawy do krzewiny, od krzewiny do drzewa. Granice wegetacyjne były tak ostre, jak jeszcze dotychczas nigdy nie widziałem. Podjechaliśmy do lasu w miejscu, gdzie widniał rozstęp między drzewami. Winnetou zeskoczył z konia i rzekł:
— Ta luka prowadzi do Głębokich Wód. Nasze konie nie powinny biec dalej, ani też zostać między drzewami, gdyż mogą nas zdradzić. Dziesięciu wojowników Nijorów niech pojedzie z niemi na południe, tak daleko, aby ich stąd nie było widać. Niech tam czekają na nasze wezwanie.
Bystre Oko wyznaczył dziesięciu wojowników; reszta weszła do luki. Wnętrze ździwiło mnie jeszcze bardziej, niż obwód.
Zobaczyłem małe okrągłe jezioro o średnicy niespełna pięćdziesięciu łokci. Woda była jasna i przejrzysta jak kryształ. Zwierciadło jej leżało nie tuż u naszych nóg, lecz głębiej, na dziesięć, czy dwanaście łokci. W głębi okalał wodę brzeg zarośnięty trawą. Na górę prowadził również zarośnięty, łagodny skarp. Dookoła, na górze, znów biegła szeroka zielona obręcz, niby wypustka, wokół lasu. Całość wyglądała jak talerz o dwóch zaokrągleniach, przyczem woda sięgała tylko do niższego. Trawa zarówno na dole, jak na górze była wydeptana. Winnetou zwrócił na to moją uwagę i zapytał:
— Czy mój brat wie, kto tu był i podeptał trawę?
Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.