Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
I
MOGOLLONOWIE

Staliśmy na zboczu wierzchołka i spoglądali na obóz. Niestety, Białej Skały nie mogliśmy rozpoznać; po nocy wszystko czerniło się jednakowo. W obozie migały liczne światełka. Namioty rysowały się w niewyraźnych konturach.
Well, jesteśmy tutaj, — rzekł Dunker. — Ale co dalej?
— Nie można rozeznać namiotów — odparłem. — Tak, gdybyż to była pełnia i księżyc oświetlał każdy namiot zasobna. Wówczas moglibyśmy działać!
— Mrok ma swoje zalety.
— Rozumie się. Ale teraz przedewszystkiem trzeba nam wiedzieć, w jakim namiocie jest Melton, a w jakim lady.
— Wiem dokładnie, ale nie potrafię ani określić, ani wskazać. Ale gdybym mógł nawet, cóżby pan wówczas począł?
— Podkradłbym się do obozu.
— W jakim celu?
— Aby przynajmniej rozmówić się z lady, jeśliby niepodobna było jej wykraść.