Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz ci biali rzucili się za mną w pościg. Mój koń, wyczerpany, nie mógł przeskoczyć przez wodę. Runął na brzegu, przygniatając swoim ciężarem Wohkadeh, który zemdlał. Skoro się ocknął, był już spętany rzemieniami. — I dodał w języku Siouxów: — To są tchórze. Dziewięciu mężczyzn pęta nieprzytomnego chłopca! Gdybym mógł z nimi walczyć, miałbym ich skalpy.
— Bili cię nawet?
— Nie mów o tem, gdyż słowa te pachną krwią! Mój biały brat uwolni mnie z pęt, a wówczas Wohkadeh obejdzie się z nimi jak mężczyzna.
Mówił to z taką pewnością, że gruby Jemmy zapytał z uśmiechem:
— Czyż nie słyszałeś, że nie mogę im rozkazywać?
— O, mój biały brat nie lęka się nawet setki podobnych ludzi! Każdy z nich jest wakon kaneh, starą kobietą.
— Tak mniemasz? Skąd możesz wiedzieć, że się ich nie lękam?
— Wohkadeh ma oczy otwarte. Słyszałem często rozmaite opowieści o dwóch znakomitych białych wojownikach, zwanych Davy-honskeh i Jemmy-petahtszeh[1]. Poznałem was z powierzchowności i mowy.

Biały myśliwy chciał odpowiedzieć, ale wyprzedził go Brake:

  1. W narzeczu Siouxów: długi Davy i krótki Jemmy.
39