— Nie. Nie oglądałem jego metryki.
— Człowieku, nie kpij! Stoi pan wobec Old Shatterhanda!
— Old Shat — — — Kulawy odstąpił na kilka kroków. — Wszystkie dobre duchy, — krzyknął. — Old Shatterhand! Nieco inaczej wyobrażałem go sobie!
— Ja tak samo.
— Jakże więc, messurs? — zapytał uśmiechając się myśliwy.
— Długiego i szerokiego jak kolos z Varus — odparł uczony Sas.
— Tak, postaci kolosalnej, — potwierdził Grubas.
— A więc widzi pan, że moja sława jest większa, niż zasługi. Co się wspomni o kimś przy jednem ognisku, to się podwaja przy drugiem, a przy trzeciem urasta już sześciokrotnie. W ten sposób człowiek uchodzi za istne dziwo.
— Ale to, co się o panu opowiada, to — —
— Pah! — urwał Old Shatterhand krótko. — Zostawmy! Raczej panu objaśnię, w jaki sposób powstał ten osobliwy ślad. Obejrzyj master te cztery prawie okrągłe grube plecionki z sitowia i słomy, zaopatrzone w rzemienie i sprzączki. Przyrządziłem je wczoraj w wolnej chwili, aby dzisiaj zwieść moich ewentualnych prześladowców. Skoro się te sprzączki przymocuje do kopyt, pozostawiają w piaszczystym gruncie ślad, który