można przypisać słoniowi. Oczywiście utrudniają jazdę i prędko się niszczą.
— Do licha! — przemyśliwał Frank. — Teraz nareszcie rozjaśniło się w mojej nocy duchowej. Coby powiedział nauczyciel z Moritzburgu!
— Nie mam honoru znać tego pana, ale mam zato przyjemność, że was obu stropiłem. Na skalistym gruncie nie przyjmował się ślad, przeto zlazłem z konia i zdjąłem plecionki, aby szybko jechać. Z pewnych odznak bowiem wywnioskowałem obecność wrogich Indjan. Istotnie, przypuszczenie moje potwierdziło się, skoro przybyłem do tego drzewa.
— Czy znalazł pan tutaj ślady Indjan?
— Nie. To drzewo jest miejscem spotkania z Winnetou i — —
— Winnetou! — przerwał Jemmy. — Czy jest tu wódz Apaczów?
— Tak. Przybył tuż przede mną i zostawił mi znak, że jeszcze dzisiaj wróci. Nie wiem, gdzie teraz się znajduje. W każdym razie szpieguje Szoszonów.
— Czy wie o ich obecności?
— On właśnie mnie o nich zawiadomił. Nożem porobił na drzewie znaki. Wyczytałem z nich, że był tutaj, że wróci i że w pobliżu jest czterdziestu Szoszonów. Na resztę wiadomości muszę poczekać.
— A więc pan tutaj zostaje?
Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.