szeptem Shatterhand. — Jeńców niema w namiocie.
— Ugh! Musimy wycofać się i z drugiej strony podkraść ku drugim namiotom. Tyle jednak czasu upłynie, że może się tymczasem rozwidnić.
— Oihtka-petay, Mężny Bawół, siedzi w namiocie.
— Uff, sam wódz! Czy niema przy nim nikogo?
— Nikogo.
— W takim razie nie potrzebujemy odbijać jeńców.
— Tak sobie odrazu pomyślałem. Skoro schwytamy wodza, możemy zmusić Szoszonów, aby wydali Grubego Jemmy'ego i Hobble-Franka.
— Mój brat ma słuszność. Ale wszak Szoszoni mogą spoglądać w półotwarty namiot?
— Tak. Lecz blask ognia nie dociera do naszej placówki.
— Ale spostrzegą odrazu, że wódz zniknął.
— Pomyślą, że skrył się w cieniu. Mój brat Winnetou niech będzie gotów śpieszyć mi z pomocą, jeśli mój pierwszy cios się nie uda.
Mówili szeptem, tak, że żaden dźwięk nie mógł dotrzeć do wnętrza namiotu.
Teraz Winnetou odchylił cichaczem i powolutku płótno tak, że Old Shatterhand, który przywarł do ziemi, mógł wpełznąć. Uczynił to od-
Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.