— Ale wówczas ty także umrzesz.
— Mężny Bawół powiedział ci, że nie lęka się śmierci, pragnie jej nawet.
— Czemu?
— Został schwytany, został pojmany przez białego, uprowadzony z własnego wigwamu, stracił cześć — nie może nadal żyć. Musi umrzeć, wszelako bez pieśni wojennej. Nie będzie siedział dumny i wyprostowany w grobowcu na swym walecznym rumaku, obwieszony skalpami wrogów, tylko w piasku będzie leżał, poszarpany dziobami śmierdzących sępów...
Wypowiedział to powoli i monotonnie z twarzą nieruchomą, a jednak z każdego słowa bił ból graniczący z beznadziejną rozpaczą. Było to w zgodzie z jego poglądami. Zostać porwanym z własnego namiotu z pośród otoczenia zbrojnych wojowników — to dla wodza hańba straszliwa!
Old Shatterhand odczuł litość, ale nie zdradził się z nią, gdyż byłoby to obrazą dla jeńca i pogłębiłoby jego udrękę.
— Oihtka-petay — rzekł Old Shatterhand — zasłużył na taki los, ale może zostać przy życiu, aczkolwiek jest moim jeńcem. Jestem gotów zwrócić mu wolność, jeśli rozkaże swoim, aby wypuścili obu jeńców.
Z dumnem szyderstwem odparł czerwony:
— Oihtka-petay nie może żyć. Pragnie umrzeć. Przywiąż go bez troski do pala męczarni.
Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.