Wytępi kujotów wielki Manitou! Dusze tym psom zostaną wyrwane z ciał, a kości zbieleją na słońcu! Gdzie można wytropić ich ślady?
— Wyruszyli w stronę Yellowstone‑river, gdzie wznosi się grobowiec Złego Ognia.
— Czyż to nie mój brat Old Shatterhand zabił pięścią Złego Ognia i jego dwóch towarzyszów? Tak samo zginą ci, co się ważyli schwytać niedźwiednika. Moi bracia niechaj pójdą ze mną do obozu moich wojowników. Tam wypalimy fajkę pokoju i tam złożymy naradę.
Oczywiście wszyscy na to przystali. Uprzednio jeszcze uwolniono obu wywiadowców. Sprowadzono konie.
— Sir, jesteś pan djabelskim junakiem! — szepnął Davy do Old Shatterhanda. — Poczynacie sobie zuchwale, a jednak wiedzie wam się, jakgdyby szło o zwykłą drobnostkę. Zdejmuję przed panem kapelusz.
Istotnie zerwał z głowy swój zniekształcony cylinder i machał nim w jedną i w drugą stronę, jakgdyby pragnął wyczerpać sadzawkę.
Wyruszono do obozu. Ciągnąc za sobą konie, myśliwi wracali omackiem ku pochyłości. Ognisko było zgaszone. Nad brzegiem skarpu Moh‑aw, przyłożywszy dłonie do ust, krzyknął nadół:
— Khun, khun, khun‑wah‑ka! — Ogień, ogień, zapalcie ognisko narady!
Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.