Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 01.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

wódki; to ostatnie właśnie było przyczyną niechęci kelnera, budzonego ciągle z drzemki. Ludzie ci nie spotkali się z pewnością dopiero tutaj na pokładzie steamera, gdyż zachowali się bardzo poufale względem siebie i było widocznem z ich przypadkowych wynurzeń, że znali się dokładnie. Mimo tej powszechnej poufałości jeden wśród nich cieszył się pewnego rodzaju uszanowaniem. Nazywano go kornelem, co jest zwykłem przekształceniem słowa colonel, pułkownik.
Był to człowiek długi i chudy; jego, gładko wygoloną, ostro i kanciasto zarysowaną twarz okalała ruda, szczecinowata broda; krótko ostrzyżone włosy były także ryże, jak to można było widzieć, gdyż stary, zużyty kapelusz filcowy zesunął się daleko na kark. Ubranie jego składało się z ciężkich butów skórzanych, podbitych gwoździami, ze spodni nankinowych i krótkiej bluzy z tejże materji. Kamizelki nie miał, a zamiast niej nosił pomiętą i brudną koszulę, której kołnierz, nie przytrzymywany chustką, był szeroko otwarty i ukazywał nagie, spalone od słońca piersi. Dookoła bioder miał owinięty czerwony szal, z poza którego wyglądała rękojeść noża i głownie dwu pistoletów. Obok leżał prawie nowy karabin i torba skórzana, zaopatrzona we dwa rzemienie, przy których pomocy nosił ją na plecach.
Inni mężczyźni ubrani byli w podobny sposób, niestarannie i równie brudno, ale zato również bardzo dobrze uzbrojeni. Nie było wśród nich ani jednego, któryby na pierwszy rzut oka mógł wzbudzić zaufanie. Grali namiętnie, a toczyli przytem rozmowę w tak grubych wyrazach, że choć trochę porządniejszy człowiek nie zatrzymałby się przy nich ani na chwilę. W każdym