— Owszem! Wy jesteście tylko lordem i prawdopodobnie niczem więcej. Mój ojciec zaś miał wiele zajęć.
— No, jakie? — napierał lord.
— Był drużbą na weselach, kumem na chrzcinach, łapiduchem na pogrzebach, dzwonnikiem, kościelnym, kelnerem, grabarzem, szlifierzem, stróżem w ogrodach, a zarazem sierżantem gwardji obywatelskiej. Czy to nie wystarczy?
— Well, aż nadto! Mówicie: „był“. — Czy umarł?
— Oddawna. Nie mam już żadnych krewnych.
— I z żalu udaliście się poza ocean?
— Nie z żalu. Żyłka podróżnicza, sir, żyłka podróżnicza!
W tej chwili wrócił Old Firehand, chcąc zwrócić uwagę, że byłoby pożądanem udać się na spoczynek, bo rano muszą wstać bardzo wcześnie. Posłuchano wezwania i udano się do izby, gdzie znajdowały się naciągnięte na drewniane ramy skóry, mogące służyć zarówno za hamaki, jak i za łóżka. Dla wygody położono na nie miękkie podkłady i koce. W tych prawdziwie zachodnich łóżkach spali nasi znajomi znakomicie.