Przez prerję szedł krokiem powolnym i znużonym piechur, — rzadkie zjawisko tam, gdzie nawet najuboższy posiada konia. Do jakiego stanu ten człowiek należał, trudno było odgadnąć. Odzież jego miejska, ale bardzo znoszona, nadawała mu wygląd człowieka spokojnego; temu jednak przeczyła długa, potężnie długa flinta, którą nosił na ramieniu. Twarz miał bladą i zapadniętą, zapewne wskutek niedostatku, i długiej wędrówki pieszej.
Czasami przystawał, aby odpocząć, ale nadzieja spotkania ludzi zmuszała szybko do nowych wysiłków jego znużone nogi. Raz po raz daremnie badał horyzont, aż nareszcie oko jego zabłysło radośnie: — daleko na widnokręgu spostrzegł człowieka, również piechura, który zbliżał się z prawej strony tak, że drogi ich musiały się zetknąć. To dodało jego członkom nowych sił; ruszył szybko długiemi krokami i wkrótce przekonał się, że tamten spostrzegł go również, bo przystanął, aby mu pozwolić się zbliżyć.
Ten drugi odziany był bardzo osobliwie. Miał na sobie niebieski frak z czerwonym, sztywnym kołnierzem i żółtemi guzikami; czerwone aksamitne spodnie do kolan, wreszcie wysokie buty z żółtemi skórzanemi sztylpami. Szyję owijała mu niebieska chustka, związana
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/048
Ta strona została skorygowana.
II
DRAMAT NA PRERJI.