Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/070

Ta strona została skorygowana.

powie, że poszedłem na prawo. Udam się więc na lewo i wyszukam sobie jakieś miejsce, gdziebym się mógł ukryć.
Nie był wprawdzie ani myśliwym, ani zastawiaczem sideł, ale wiedział, że nie powinien zostawiać za sobą śladów, i słyszał także czasem, co należy robić, aby zatrzeć tropy, Wcisnąwszy się więc w zarośla, wyszukał takie miejsce, na którem nie widać było odcisków nóg; jeśli zaś zauważył je za sobą, zacierał starannie zdrową ręką. To też posuwał się naprzód bardzo powoli; ale wreszcie znalazł na szczęście miejsce, gdzie krzaki stały tak gęsto obok siebie, że wzrok nie mógł ich przebić. Wcisnąwszy się tam, złożył na ziemi skrzynkę i usiadł na niej. Zaledwie to zrobił, usłyszał głosy trzech jeźdźców i stąpanie koni. Przejechali obok, nie zauważywszy, że ślad był odtąd pojedynczy.
Jankes rozsunął ostrożnie gałęzie tak, że mógł spojrzeć na prerję. Woddali szedł Heller. Trampi, zobaczywszy go, puścili konie galopem. Tamten usłyszał ich teraz, a obróciwszy się, stanął przerażony. Wkrótce dopędzili go i o coś zagadnęli, a on wskazał na wschód; widocznie mówił im, że jankes wrócił w tym kierunku na farmę. Potem rozległ się huk pistoletu i Heller padł na ziemię.
— Stało się! — mruknął Hartley. — Czekajcie, łotry! Jeśli was jeszcze kiedy spotkam, to drogo zapłacicie za ten strzał! Ciekawy jestem, co teraz zrobią.
Widział, że trampi zsiedli z koni i zajęli się zabitym. Potem, po naradzie, kornel przerzucił przez siodło zamordowanego i ku wielkiemu ździwieniu jankesa zawrócił, obaj zaś jego wspólnicy pojechali dalej. Kiedy