Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/129

Ta strona została skorygowana.

ła prerja. Engel rzucił się nadół, a potem dalej, ciągle przed siebie, ile tylko sił. Gonitwa trwała może już z godzinę, kiedy Engel ujrzał przed sobą zarośla; uważał się za uratowanego; ale zarośla stały zrzadka, a między niemi rozciągała się gęsta trawa, na której jeszcze wyraźniej odbijały się ślady nóg. Niedostatek, jaki znosił wśród ciężkiej zimy, pozbawił uciekającego siły i prześladowca zbliżał się z każdą chwilą. Już dzieliło ich zaledwie sto kroków, gdy ujrzał przed sobą wodę. Był to Orfork, wpadający do Grand-river. Ostatnim wysiłkiem rzucił się ku niej, ale jeszcze jej nie dosięgnął, kiedy padł strzał. Engel poczuł w prawym boku jakby silny cios, lecz skoczył w wodę, żeby przepłynąć na przeciwległy brzeg. Wtem na lewo spostrzegł potok, wpadający do rzeki; zwrócił się ku jego ujściu, aby, przepłynąwszy pewną przestrzeń wgórę, spostrzec chwasty, których gęste gałęzie, nieprzebyte dla oka dzięki naniesionej i zaczepionej o nie trawie, zwisały z brzegu do wody. Wsunął się więc pod nie i, dosięgnąwszy nogami dna, zatrzymał się tam, drżąc z podniecenia, wysiłku i trwogi. Tymczasem kornel również dosięgnął brzegu, a ponieważ rzeka była wąska, Engla zaś nigdzie nie dostrzegł, sądził, że tamten przepłynął na drugą stronę. Wszedł również do wody; musiał zachować jednak ostrożność, aby nie zamoczyć broni i amunicji; dlatego sporo minęło czasu, zanim przepłynął na drugi brzeg i zniknął w krzakach.
— Zapewne powrócił, — odezwał się Humply-Bill. — Ponieważ po drugiej stronie nie znalazł śladów, musiał przypuszczać, że zbieg jest jeszcze po tamtej stronie.
— Naturalnie. Początkowo szukał go na brzegu; po-