Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/008

Ta strona została skorygowana.
I
NA ŚMIERĆ I ŻYCIE.

Widać było, że czerwonym bardzo się śpieszy, jechali bowiem przeważnie kłusem, nie zwracając najmniejszej uwagi na obu skrępowanych jeńców, z których jeden był nawet niebezpiecznie ranny. Pod wieczór dotarto do pierwszych występów górskich. Odtąd jechano ciągle pod górę. Dopiero koło północy zdawało się, że docierają do celu, bo wódz wydał kilku swym ludziom rozkaz, aby pojechali przodem oznajmić o przybyciu wojowników. —
Koryto dość szerokiej rzeki, której brzegami teraz jechali, coraz bardziej się rozstępowało, aż wreszcie mimo jasnego światła księżyca, nie można już było więcej rozeznać jego krawędzi. Las początkowo po obu stronach sięgał prawie wody, następnie cofnął się również, aż wreszcie otwarła się przed nimi pokryta trawą sawanna, na której ujrzano wdali blask płonących ognisk.
— Uff! — dał się słyszeć głos wodza. — Tam leżą namioty mojego szczepu i tam rozstrzygnie się los bladych twarzy.
— Czy jeszcze dzisiaj? — starał się dowiedzieć Old Shatterhand.
— Nie. Moi wojownicy potrzebują wypoczynku, a wa-