nikt inny się nie zgłosi, on musi ratować cześć swego szczepu. To olbrzymi drab, prawdziwy słoń!
— Ba! Nie boję go się. Ale wy? Wybiorą wam najniebezpieczniejszych przeciwników i dla każdego wyznaczą taki rodzaj walki, w jakim, ich zdaniem, nie posiadamy doświadczenia. Naprzykład ze mną mój przeciwnik nie wda się w walkę na pięści. Ale wszelkie troski i obawy naprzód są bezowocne. Zbierzmy siły i miejmy oczy otwarte!
— A rozum jasny, — dodał Hobble-Frank. — Co do mnie, to jestem tak spokojny, jak drogowskaz nad rowem przy drodze. Ci Utahowie poznają dziś Saksończyka z Moritzburgu. Będę walczył, że iskry pójdą aż do Grenlandji! —
Wśród Indjan nastał tymczasem znowu porządek; utworzyli powtórnie koło, a Wielki Wilk wyprowadził trzech czerwonych, których przedstawił jako zapaśników.
— To wyznacz teraz pary, — wezwał go Old Shatterhand.
Wódz popchnął pierwszego z wojowników ku długiemu Davy’emu i rzekł:
— To jest Pagu-angare[1], który będzie z tą bladą twarzą pływał o życie.
Wybór dla czerwonego wypadł dobrze; po długim i chudym jak szczapa Davym widać było, że nie łatwo utrzymuje się na powierzchni wody. Natomiast czerwony drab miał okrągłe biodra, szerokie i mięsiste piersi, muskularne ramiona i silne nogi. Oczywiście był najlepszym pływakiem swego szczepu; na to wskazywało zarówno jego imię, jak pogardliwe spojrzenie, którem obrzucił Davy’ego.
- ↑ Czerwona ryba.