samym kierunku. Ty nie lubisz oszustwa i zgodzisz się, że będzie słuszniej, jeśli pójdą w przeciwnych kierunkach. Jeden popłynie stąd wzdłuż prawego, drugi wzdłuż lewego brzegu; wgórze spotkają się, a potem powrócą wzdłuż przeciwnego brzegu.
— Masz słuszność — oświadczył wódz. — Ale który ma płynąć na prawo, a który na lewo?
— Aby i tu postąpić sprawiedliwie, niech rozstrzygnie los. Patrz, tu biorę dwa źdźbła, a obaj pływacy niech wybierają. Kto wyciągnie dłuższe, ten popłynie na lewo, który krótsze — na prawo.
— Dobrze! Niech tak będzie. Howgh!
Ostatnie słowo wypowiedział na szczęście Davy’ego; było to zapewnieniem, że postanowienia tego nie można już ani na jotę zmienić. Old Shatterhand zerwał dwa źdźbła, ale tak, że były zupełnie jednakowej długości, a przystąpiwszy najpierw do Czerwonej Ryby, kazał mu wybierać; potem drugie źdźbło dał Davy’emu, uszczknąwszy z niego jednak przedtem mały kawałeczek. Porównano źdźbła i Davy, który miał krótsze, musiał płynąć na prawo. Przeciwnik jego nie wydawał się bynajmniej tem zrażony; widocznie nie miał pojęcia w jak niewygodnem położeniu się znalazł. Tem weselej zajaśniała twarz Davy’ego, który, spojrzawszy na jezioro, szepnął do Old Shatterhanda:
— Nie wiem, jak doszedłem do tego małego źdźbła; ale ono mię uratuje, bo spodziewam się, że przyjdę pierwszy do celu. Prąd jest silny i przysporzy tamtemu dosyć roboty.
Zrzuciwszy odzież, wszedł do płytkiej w tem miejscu wody; Czerwona ryba uczynił to samo. Wódz kla-
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/041
Ta strona została skorygowana.