żów; daruję mu więc życie. Może złamałem wodzowi jakie żebro, ale żyje. Niechaj moi czerwoni bracia zbadają go, ja jednak idę do mojego calu.
Odwiązał lasso i odszedł; nikt mu nie przeszkodził; nikt również nie wstrzymywał Davy’ego i Jemmy’ego, którzy poszli za nim. Każdy chciał się jak najprędzej przekonać o stanie Wielkiego Wilka i wszyscy cisnęli się do środka koła. Z tego powodu myśliwi dotarli zupełnie niepostrzeżenie do namiotu, za którym leżała ich broń; stał tam również Hobble-Frank z końmi. Biali szybko wsiedli na nie i ruszyli, najpierw powoli, szukając osłony poza namiotami i chatami; kiedy jednak, zostali zauważeni przez straże, stojące poza obozem, i kiedy strażnicy, wydawszy okrzyk wojenny, strzelili do nich, dali koniom ostrogami, aby je zmusić do galopu; obejrzawszy się poza siebie, ujrzeli, że wołania i strzały wartowników zwróciły uwagę innych. Czerwoni wprost strumieniem wylewali się z poza namiotów, śląc za zbiegami szatańskie wycie, którego echo odbiło się od gór wielokrotnie. —
Myśliwi pędzili poprzez równinę wprost ku miejscu, gdzie potok spadał z gór do jeziora. Old Shatterhand znał okolicę dość dobrze i wiedział, że dolina tego potoku najprędzej nastręczy możność ucieczki. Był bowiem przekonany, że Utahowie ruszą natychmiast w pogoń; musiał więc zwrócić się w taką okolicę, gdzie trudno będzie rozpoznać ślady. —
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/068
Ta strona została skorygowana.