nością sztuciec Henry’ego Old Shatterhanda, a jego trzask nabrał tu siły naprawdę strzału armatniego. Niebawem błysnęło także ze srebrnej rusznicy Winnetou. Trafieni krzyknęli. Posłyszano wycie, jakby zerwały się wszystkie moce piekieł.
Old Firehand dotarł do Apacza; mógł teraz widzieć, kogo ma przed sobą i co się dzieje. Szczelina rozszerzała się tu na krótkiej przestrzeni, tworząc pewnego rodzaju grotę skalną. Miała kształt okrąglaka, a była tak obszerna, że mogła pomieścić może stu jeźdźców. Wzdłuż lewej krawędzi biegła woda. Pomimo mroku widać było gromadę Utahów.
Pięciu wysłanych naprzód wojowników popełniło wielki błąd, zatrzymując się tu, aby czekać na swoich. Gdyby byli tego nie uczynili, to czterej biali, stojący po drugiej stronie, byliby zmuszeni przemówić do nich, a ci mogliby pewnie cofnąć się, aby ostrzec towarzyszy. Ponieważ jednak czekali, aż pozostali nadejdą, więc teraz wszyscy znaleźli się w pułapce. Po drugiej stronie stał Old Shatterhand ze sztućcem Henry’ego wzniesionym do strzału, a obok niego klęczał Hobble-Frank, aby Davy i Jemmy mogli strzelać ponad jego głową. Czerwoni nie opuścili broni na wezwanie Old Shatterhanda i dlatego padły strzały. Pięciu Utahów leżało martwych na ziemi; inni nie mogli zaś myśleć o obronie, gdyż mieli dość roboty z opanowaniem koni, spłoszonych potężnem echem strzałów.
— Odrzućcie broń, inaczej znowu będę strzelał! — zabrzmiał powtórnie głos Old Shatterhanda.
A z drugiej strony rozległo się wołanie:
— Tu stoją Old Firehand i Winnetou, wódz Apaczów.
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/083
Ta strona została skorygowana.