Wtem podpełzł jakiś czerwony „wolny strzelec“ i zmierzył do mnie z flinty; odbiłem ją wbok, kula poszła po mlecznej drodze, a ja rozciągnąłem go kolbą obok wodza. Co się stanie z tym hultajem? Ja sam mu nie poradzę.
— Pomożemy ci. Teraz szybko do kryjówki! Strzelanina ustała i Utahowie zaraz powrócą.
Obu nieprzytomnych Indjan wniesiono do kryjówki, gdzie ich związano i skneblowano jak poprzednich.
Utahowie w istocie powrócili i to jako zwycięzcy. Rozpaliwszy dwakroć więcej ognisk, przetrząsali las, szukając zabitych i rannych. Nawajowie zabrali swoich. Nad każdym znalezionym trupem zawodzono skargi i wydawano wycie wściekłości. Ciała zebrano na jedno miejsce, aby je pochować z należytemi zaszczytami. Brakło tylko trzech wodzów. Po tem odkryciu las rozbrzmiał znowu od ryku rozgniewanych czerwonych. Dwaj pozostali dowódcy zwołali wybitnych wojowników na naradę.
To naprowadziło Winnetou na myśl podkradnięcia się jeszcze raz do obozu Utahów, aby usłyszeć, co postanowią; dokonał tego bez trudności. Czerwoni przekonani, że są zupełnie sami, uważali wszelką ostrożność za zbyteczną. Odparci Nawajowie, ich zdaniem, nie powrócą już, a gdyby się nawet odważyli, to u wyjścia z doliny stały straże. Postanowiono jeszcze tej nocy pogrzebać zmarłych. Teraz należało przedewszystkiem uwolnić pojmanych wodzów. To było nawet bardziej wskazane, niż czekać do rana na przybycie Winnetou i jego białych towarzyszy, bo ci, udając się nad Srebrne Jezioro, musieli bezwarunkowo wpaść w ręce Utahów. Dlatego uradzono poczynić wszelkie potrzebne przygotowania, aby z brzaskiem dnia ruszyć
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/137
Ta strona została skorygowana.