w pościg za nimi.
Winnetou cofnął się powoli i ostrożnie. Wpobliżu kryjówki ujrzał kilka koni; zwierzęta te spłoszyły się w czasie walki i odłączyły od reszty. Apaczowi wpadło na myśl, że przecież muszą transportować nowych jeńców, to znaczy trzech wodzów i wojownika. Wpobliżu nie było nikogo. Konie nie lękały się, ponieważ był Indjaninem; wziął więc jednego za uzdę i poprowadził ku kryjówce, aby oddać Old Firehandowi. W ten sam sposób przyprowadził trzy pozostałe. —
W kryjówce czas nikomu się nie dłużył, bo miano dość tematu do opowiadania i słuchania. Zasnęli dopiero po północy, ale już z brzaskiem dnia byli wszyscy na nogach, gdyż odmarszowi Indjan towarzyszył znaczny hałas. Wkrótce w dolinie nie stało ani jednego Utaha i biali mogli opuścić kryjówkę. —
Obejrzano trupy pomordowanych białych. Skonali wśród wielkich męczarni. Westmani wiele już widzieli i wiele przeżyli; nie mogli się jednak oprzeć uczuciu przerażenia, widząc podziurawione ciała i straszliwie zniekształcone członki zmarłych. Trampi zebrali owoce własną ręką posiane. Najakuratniej obeszli się czerwoni z kornelem: wisiał przy palu głową nadół; donaga, podobnie, jak jego towarzysze, obdarty z odzieży. Czerwoni rozchwytali ją, nie pozostawiając najmniejszego drobiazgu. Skradziony rysunek zniknął; gdyby go nie było można wydostać od Utahów, to pozostawała jeszcze wątła nadzieja, że obaj Niedźwiedzie uchylą tajemnicy Srebrnego Jeziora. —
Zmarłych pogrzebano i pod wodzą Winnetou ruszono manowcami ku Srebrnemu Jezioru. —
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/138
Ta strona została skorygowana.