wa, aby na nas wymusić pokój.
— Tak, chcę i wymuszę na was pokój, ale mówię prawdę. Kiedyśmy wieczorem byli u was w Dolinie Jeleni, pojmaliśmy trzech wodzów. Udowodnię ci, że mówię prawdę. Co to jest?
Wyciągnął z kieszeni wąski rzemień, wysadzony guzikami, wyciętemi ze skorupy muszli Wenery, i podsunął pod oczy Huczącego Grzmotu.
— Uff! — zawołał stary przerażony. — To wampum[1] Żółtego Słońca!
— A ten? — wyciągnął drugi rzemień
— Wampum wodza Cztery Bawoły!
— A ten trzeci wampum?
Kiedy Old Satterhad pokazał trzeci rzemień, staremu słowa ugrzęzły w gardle; z gestem przerażenia, wyjąkał w oderwanych zdaniach.
— Żaden wojownik nie odda swego wampum; on święty ponad wszystko; kto ma wampum drugiego, ten go zabił lub pojmał. Czy trzej wodzowie żyją jeszcze?
— Tak. Znajdują się w naszych rękach.
— Co chcecie z nimi uczynić?
— Życie za życie, krew za krew! Zawrzyjcie pokój z Nawajami i Timbabaczami, a wydamy jeńców!
— My również mamy jeńców; wymieńmy ich, wojownika za wojownika.
— Czy uważasz mię za niedorostka, który nie wie, iż wodza wymienia się przynajmniej za trzydziestu wojowników? Zapowiadam ci, że jeśli nie zawrzecie z nami pokoju, to tylko niewielu z was zobaczy rodzinne wigwamy!
Huczący Grzmot utkwił posępne spojrzenie w zie-
- ↑ Oznaka pokoju.