Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/178

Ta strona została skorygowana.

ry wódz wypowiedział groźbę zupełnie poważnie. Długie Ucho zdawał sobie z tego sprawę; kiedy przecisnął się przez otwór, stanął i spojrzał za siebie. Poza nim ukazała się głowa Huczącego Grzmotu.
— Nazwałeś mię psem i chcesz się zemścić, — zawołał do niego. — Ty sam jesteś psem i zginiesz jak pies. Ruszaj do wody.
Wymierzył mu nogą cios w twarz. Stary runął i zniknął w otworze. W chwilę później wystawił głowę następny Utah, aby również zniknąć! Długie Ucho dyszał z trwogi i wysiłku, ale po twarzy jego przebiegł wyraz dzikiej radości. — Nagle z ciemnego otworu wysunęło się potężne ramię i ręka jak z żelaza chwyciła za nogę Timbabacza, który ze zgrozą poczuł, że się chwieje, a zaraz potem zabłysła w otworze wykrzywiona od wściekłości twarz Wielkiego Wilka.
Rozpacz dodała Długiemu Uchu siły olbrzyma. Za straszliwą siłą rzucił przeciwnikowi w oczy płonącą pochodnię. Wielki Wilk zawył z bólu i chwycił się obu rękami za głowę, a w tej samej chwili dostał drugie, nieubłagane pchnięcie głownią; potoczył się i spadł w bełkocącą pod nim falę, która wcisnęła się już na następne piętro.
Długie Ucho jedyny pozostał przy życiu. Teraz szedł jeszcze kilka pięter wyżej, ale woda ścigała go z tą samą szybkością. Wtem poczuł powietrze daleko czystsze. Wyjście się zcieśniło i zbrakło schodów; ponacinany drąg jednak, oparty o mur, służył za drabinę. Długie Ucho opierał już nogę o nacięcia, gdy usłyszał ponad sobą głos:
— Stój! Pozostań wdole, inaczej zastrzelę cię! Uta-