Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.
—   25   —

stawił mi trochę tępo i niezgrabnie wyglądającego młodzieńca, mr. Blacka, a następnie westmana Sama Hawkensa.
Westmana! Przyznaję otwarcie, że nie wyglądałem chyba zbyt mądrze, kiedy na nim spoczęło moje oko zdziwione. Takiej postaci nie widziałem nigdy przedtem; później oczywiście poznałem jeszcze inne. Ten człowiek i tak już osobliwy potęgował jeszcze to wrażenie tem, że stał tu w wytwornym salonie zupełnie tak, jakby w puszczy, bo z okryciem na głowie i strzelbą w ręku! Zewnętrzny jego wygląd przedstawiał się tak:
Z pod smętnie obwisłych krys pilśniowego kapelusza, którego barwy, wieku i kształtu najbystrzejszy myśliciel nie oznaczyłby bez łamania sobie głowy, wyzierał z plątaniny czarnego zarostu nos, straszliwych rozmiarów, mogący na każdym słonecznym zegarze służyć do rzucania cienia. Z powodu potężnego zarostu widać było z całej twarzy oprócz organu powonienia tylko małe rozumne oczka, nadzwyczaj ruchliwe i utkwione we mnie z szelmowską jakąś chytrością. On przypatrywał się mnie tak samo uważnie, jak ja jemu. Później dowiedziałem się, dlaczego się tak mną zajmował.
Ta górna część spoczywała na ciele, tkwiącem aż po kolana w starej bluzie myśliwskiej z koźlej skóry, zrobionej najwidoczniej dla słuszniejszej osoby. W niej wyglądał ten mały człowiek jak dziecko, które dla zabawy ubrało się raz w surdut dziadka. Z tego, więcej niż wystarczającego okrycia, wyzierała para chudych, krzywych jak sierpy, nóg, ubranych w wystrzępione pludry, których wiek dowodnie świadczył, że człowieczek ten wyrósł z nich może przed dwoma dziesiątkami lat. Nie mniejszą uwagę zwracały na siebie jego buty indyańskie, w których mogła się zmieścić cała osoba ich właściciela.
W ręku trzymał ten słynny westman strzelbę, podobniejszą raczej do kija niż do tego rodzaju broni palnej. Byłbym się odważył dotknąć jej tylko z największą ostrożnością. Większej karykatury myśliwca