Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.
—   29   —

Po kolacyi udzielono mi potrzebnych wiadomości. Miano poprowadzić kolej z St. Luis przez Indyan-Territory, New Mexiko, Arizonę i Kalifornię do wybrzeża Pacyfiku i postanowiono tę długą przestrzeń zbadać i sekcyami odmierzyć. Sekcya, która przypadła w udziale mnie i trzem innym surweyorom pod kierunkiem starszego inżyniera, leżała między źródliskami rzek Rio Pecos i południowego Kanadianu. Trzej wytrawni przewodnicy: Sam Hawkens, Dick Stone i Will Parker, mieli nam towarzyszyć aż na miejsce, gdzie nas oczekiwała gromada dzielnych westmanów, dodanych nam dla bezpieczeństwa. Oczywiście byliśmy także pewni pomocy wszystkich załóg po fortach. Aby mię zaskoczyć niespodzianką, powiedziano mi o tem dopiero dzisiaj, co prawda, trochę zapóźno. Uspokoiła mnie jednakże wiadomość, że postarano się o wszystko, co było konieczne do podróży, aż do najdrobniejszych szczegółów. Nie pozostawało nic innego, jak przedstawić się kolegom, którzy czekali na mnie w mieszkaniu starszego inżyniera. Poszedłem do nich w towarzystwie Henrye’go i Sama Hawkensa. Przyjęli mnie nader serdecznie, nie biorąc za złe spóźnienia, wiedzieli bowiem, że przyczyną tego była właśnie ta niespodzianka.
Pożegnawszy się nazajutrz z rodziną, u której dotąd byłem zajęty, udałem się do Henry’ego. Zacząłem mu dziękować, ale on potrząsnąwszy mnie silnie za ręce, przerwał mi temi słowy:
— Zamknijcie dziób, sir! Wysyłam was tylko dlatego, żeby moje stare gun także mogło przemówić! Gdy wrócicie, odszukacie mnie i opowiecie, coście przeżyli i czego doświadczyli. Wówczas dopiero się pokaże, czy jesteście jeszcze tem, czem dzisiaj, mianowicie greenhornem, jakiego szukać pod słońcem.
To rzekłszy, wysunął mnie za drzwi. Obróciłem się jeszcze raz i zobaczyłem łzy w jego oczach.