— Bo chcecie wziąć siwka, a tak robi tylko greenhorn, hi; hi! hi!
Odpowiedziałem mu, lecz on mnie nie usłyszał, gdyż głośny jego śmiech zagłuszył moje słowa. A więc on sądził, że zamierzyłem się na siwka! Zostawiłem muła jemu i skręciłem na bok, gdzie mustangi pędziły w różnych kierunkach, parskając i rżąc ze strachu. Sam znalazł się już tak blizko muła, że rzucił lasso, którego pętla upadła dobrze i owinęła się do koła szyi zwierzęcia. Teraz musiał Sam osadzić konia i poderwać go wstecz, jak to mnie gorliwie przedtem doradzał, aby wytrzymać szarpnięcie, skoro się lasso napręży. Zrobił też tak, lecz o mgnienie oka zapóźno; konia powaliło to gwałtowne szarpnięcie, gdyż nie zawrócił nie i stanął silnie na nogach w swoim czasie. Sam Hawkens wywinął strasznego koziołka w powietrzu i spadł na ziemię. Koń wstał natychmiast i popędził naprzód. Wskutek tego lasso zwolniało, a muł, który się nie przewrócił, zaczerpnął powietrza i pocwałował dalej, ciągnąc za sobą przez preryę konia; lasso bowiem przywiązane było do kuli u siodła.
Pośpieszyłem do Sama zobaczyć, czy mu upadek nie zaszkodził. On jednak wstał i zawołał:
— Do stu piorunów! Koń Dicka ucieka mi razem z mułem bez pożegnania, jeśli się nie mylę!
— Boli was co?
— Nie. Złaźcie prędko i dajcie mi swego konia!
— Na co?
— Muszę lecieć za zbiegami. No, złaźcie prędzej!
— Ani mi się śni! Narazilibyście się znowu na kozła i oba konie poszłyby do dyabłów.
To rzekłszy, ruszyłem za mułem, który odbiegł już był przestrzeń dość daleką, ale popadł teraz w zatarg z koniem. Koń biegł nieregularnie, zmieniając co chwila kierunek, a to wstrzymywało oczywiście muła, lassem z nim związanego. To też dopędziłem je rychło. Nie używając własnego lassa, chwyciłem za tamto, owinąłem je sobie kilka razy o rękę w nadziei, że opanuję już
Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.
— 70 —