Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.
—   175   —

— Zaczekajcie, sir! Najpierw muszę wam wyjaśnić, dlaczego wybór chytrego Sama padł na to miejsce. Sawannę, którą przybyliśmy tutaj, pokrywa dużo samotnie stojących krzaków. Tę właściwość terenu wyzyskają wywiadowcy Apaczów; pojadą za nami niepostrzeżenie, kryjąc się za tymi krzakami. Następnie przypatrzcie się temu językowatemu trawnikowi. Ogień, rozniecony tutaj, oświetli trawnik i rzucać będzie światło na sawannę, którą nadciągną wrogowie. To znęci Apaczów, to też zbliżą się oni do nas ukryci za drzewami i krzakami, otaczającemi z obu stron trawnik. Powiadam wam, panie, że nie mogliśmy znaleźć lepszego miejsca na napad czerwonych!
Jego długa, chuda, ogorzała twarz świeciła przytem poprostu od wewnętrznego zadowolenia, ale starszy inżynier nie podzielał bynajmniej tego zachwytu i rzekł potrząsając głową:
— Jacy wy dziwni, mr. Stone! Radość was ogarnia z tego powodu, że na was napadną. Mnie zaś to tak dalece nie cieszy, że się stąd zabiorę!
— Aby tem pewniej wpaść w ręce Apaczów! Strzeżcie się przed podobnemi myślami, mr. Bancrofcie! Rozumie się, że rad jestem z tego miejsca, gdyż skoro ono ułatwi Apaczom schwytanie nas, to jeszcze bardziej umożliwi nam potem ich ujęcie. Spojrzyjcie tylko za wodę! Tam na wzgórzu siedzą w lesie Keiowehowie. Ich wywiadowcy powyłazili na najwyższe drzewa i widzieli nas z pewnością, gdyśmy nadchodzili. Tak samo zauważą nadciągających Apaczów, gdyż mogą stamtąd objąć okiem sawannę.
— Ależ — wtrącił starszy inżynier — co nam to pomoże w razie napadu Apaczów, że za wodą kryją się w lesie Keiowehowie?
— Oni tam bawią tylko tymczasem; nie mogą być tutaj, gdyż odkryliby ich wywiadowcy Apaczów. Skoro tylko ci się oddalą, zejdą Keiowehowie natychmiast i ukryją się na półwyspie, gdzie nie będzie można ich spostrzec.
— A wywiadowcy Apaczów tam nie pójdą?