Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.
—   181   —

— Myślę o tem, czy posługiwali się żargonem indyańsko-angielskim?
— Nie posługiwali sobie wzajemnie, lecz mówili, jeśli się nie mylę, dyalektem Mescalerów, który od biedy rozumiem. Przybliżyłem się całkiem do obu wodzów, którzy zamieniali z sobą co pewien czas kilka słów, krótkich wprawdzie indyańskim zwyczajem, lecz pełnych treści. Dowiedziałem się dość i wiem, czego się mam trzymać.
— To wystrzelcież! — prosiłem, gdy zrobił pauzę.
— Więc idźcie na bok, sir, jeżeli chcecie, by was mój strzał nie dosięgnął! Apacze zawzięli się istotnie na nas i pałają żądzą pochwycenia nas żywcem.
— A więc nie będą zabijali?
— Owszem. Chcą nas zabić cokolwiek, ale nie zaraz. Będą się starali nas tylko pojmać, nie uszkodziwszy, i zabrać potem do namiotów Mescalerów nad Rio Pecos, gdzie nas poprzywiązują do słupów i żywcem przypieką. Well, całkiem jak karpie, które się bierze do domu, wkłada do wody i karmi, aby je potem ugotować z różnymi korzeniami. Ciekawym, jakie mięso da wówczas stary Sam, zwłaszcza gdy go całego wsadzą do rynki i usmażą razem z bluzą myśliwską, hi! hi! hi!
Zaśmiał się zwykłym swoim sposobem i mówił dalej:
— Szczególnie godzą na mr. Rattlera, który siedzi tu z wami w niemym zachwycie i patrzy na mnie w upojeniu, jak gdyby niebo razem ze wszystkiemi swojemi szczęśliwościami czekało tylko na niego. Tak, mr. Rattlerze, nawarzyliście sobie piwa i musicie je wypić. Nadzieją was na rożen, wbiją na pal, strują, zakłują, zastrzelą, zamęczą kołem i powieszą, pięknie jedno za drugiem, a za każdym razem tylko potroszkę, żebyście odrazu nie zginęli i mogli skosztować wszystkich rodzajów męczarni i śmierci. A jeśli nie umrzecie mimo to wszystko, położą was razem z zastrzelonym przez was Kleki-petrą do grobu i żywcem zakopią.
— O nieba! Czy tak powiedzieli? — zapytał Rattler, zbladłszy z przerażenia.