Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.
—   215   —

psem i ropuchą. Jeśli nie będziesz grzeczny, może być z tobą jeszcze gorzej.
— Żądam uwolnienia! W przeciwnym razie zniszczą was moi wojownicy!
— Wtedy byłbyś ty pierwszy zgubiony. Zastanów się nad tem, co ci powiem: Tam stoją twoi ludzie. Jeśli któryś z nich nogą z miejsca ruszy, aby zbliżyć się do nas bez pozwolenia, zatopię ci w sercu to ostrze noża. Howgh!
Przyłożyłem mu koniec noża do piersi. Musiał uznać, że był w mej mocy i nie wątpił, że w danym razie spełnię mą groźbę. Nastąpiła pauza, podczas której zdawało się, że nas połknie swojemi dziko przewracającemi się oczyma, starał się jednak swój gniew stłumić i zapytał spokojniej:
— Czegóż chcesz odemnie?
— Tego, o co cię przedtem prosiłem, żeby Apacze nie zginęli na palu męczeńskim.
— Żądacie, żeby ich wogóle nie zabito?
— Zróbcie z nimi potem, co się wam będzie podobało, ale dopóki my jesteśmy z wami i z nimi, nic im się stać nie powinno.
Znowu minęła chwila ciszy. Mimo barw wojennych na jego twarzy widać było przemykające po niej wyrazy rozmaitych uczuć: gniewu, nienawiści i podstępnej radości. Przypuszałem, że się utarczka słowna międy nami przedłuży. Zdziwiłem się więc niemało, kiedy się wódz tak odezwał:
— Niechaj się stanie według twojego życzenia, zrobię nawet więcej, jeśli się zgodzisz na to, czego ja zechcę.
— Cóż to takiego?
— Najpierw oświadczam ci, że nie obawiam się twojego noża. Nie ośmielisz się mnie zabić, gdyby bowiem do tego doszło, rozdarliby was moi wojownicy na kawałki. Choćbyście byli najwaleczniejsi, to jednak dwustu wojowników nie zwyciężycie. Śmieję się więc z twej pogróżki. Mógłbym spokojnie powiedzieć, że nie spełnię twej prośby, ale ty nie zrobiłbyś mi nic złego.