— Myślę o takiej ranie, wskutek jakiej nie będzie mógł dalej walczyć.
— To także nic nie znaczy. Nie uznają was w takim razie zwycięzcą i będziecie musieli walczyć z drugim. Słyszeliście, że zwyciężony musi umrzeć, musi! Gdyby więc wam się udało pozbawić przeciwnika zdolności do walki, to obowiązani jesteście na śmierć go zakłuć, pchnąć go poraz ostatni z łaski. Nie róbcie sobie z tego powodu wyrzutów. Jeśli chcecie zostać dzielnym westmanem, to nóż wasz jeszcze nieraz skosztuje ludzkiego mięsa. Pamiętajcie, że ci Keiowehowie to zbóje i że oni winni wszystkiemu, co teraz się dzieje, bo chcieli ukraść konie Apaczów. Przez zabicie jednego takiego łotra ocalicie żywot wielu Apaczom, a jeśli go będziecie oszczędzać, to ci zginą. Musicie na to zważać, jeśli się nie mylę. No, powiedzcie mi szczerze, czy pójdziecie śmiało, jak prawdziwy westman, nie mdlejący na widok kropli krwi. Uspokójcie mnie!
— Jeśli to was uspokoi, to bądźcie pewni, że pobłażliwym nie będę, gdyż i jemu przez myśl nie przejdzie mnie oszczędzać. Ocalę tem życie tylu ludziom. To pojedynek. Tam w starym kraju godzą na siebie najbardziej poważani szlachcice i to o głupstwo, a ja nie mam do czynienia z rycerzem, lecz z czerwonym opryszkiem i mordercą. Przyrzekam zatem, że nie będę się kierował delikatnością, ani żadnemi innemi wątpliwościami.
— Pięknie! To godne słowo. Czekam teraz na to z większym spokojem, mimoto mam uczucie, jakby mi syna na rzeź prowadzono Wolałbym ja walczyć na waszem miejscu. Czy pozwolicie?
— Nie, mój Samie. Po pierwsze sądzę, szczerze mówiąc, że lepiej, iżby zginął greenhorn, niż tak dzielny westman, jak wy, a powtóre...
— Zamknijcie dziób znowu! Na mnie nie wiele zależy, gdy umrę jako taki stary dziad, ale jeśli taki młody, pełen na...
— Wy usta zamknijcie! — przerwałem mu tak samo, jak on mnie przedtem. — Powtóre zaś byłoby to
Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.
— 219 —