Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.
—   221   —

w położeniu, w którem życie od krwi zimnej zawisło! Nazwa tego olbrzyma mówi tak wiele, jak jego postać. Ponieważ jest najsilniejszym i włada nożem niechybnie, zaproponował mi wódz walkę na noże. Zobaczymy, czy rzeczywiście jest niezwyciężony.
Podczas tej krótkiej, cicho przeprowadzonej rozmowy, rozebrałem się ja także. Wprawdzie nie było to objęte warunkami, ale chciałem uniknąć podejrzenia, że w ubraniu szukam osłony przed nożem przeciwnika. Rusznicę i rewolwery oddałem Samowi i wstąpiłem w środek koła. Poczciwemu Samowi serce głośno pukało, ale ja trwogi nie czułem. Być dobrej myśli to pierwszy warunek w każdem niebezpieczeństwie.
Wyryto na piasku trzonkiem tomahawka dość wielką ósemkę, poczem wódz nas wezwał, żebyśmy zajęli miejsca. „Nóż-piorun“ zmierzył mnie wysoce pogardliwem spojrzeniem i rzekł donośnie:
— Ciało tej słabej bladej twarzy trzęsie się ze strachu. Czy odważy się wejść w tę figurę?
Ledwie wymówił to słowa, wstąpiłem w zwrócone ku południowi kółko ósemki. W ten sposób miałem słońce za plecyma, gdy tymczasem czerwonoskóry musiał się do niego twarzą obrócić i to go musiało oślepiać. Możnaby to nazwać wyzyskaniem położenia, ale on szydził ze mnie i skłamał, mówiąc, że się ciało moje trzęsie ze strachu. To więc zrobiłem mu za karę. Pozwolić mu wejść w moje kółko byłoby delikatnością, wcale w tym wypadku nie wskazaną. Powtarzam jeszcze raz, że straszną była dla mnie ta walka na śmierć i życie. Być zmuszonym zabić człowieka, to rzecz okropna, ale wszelkie oszczędzanie byłbym przypłacił życiem, postanowiłem więc bezwarunkowo przebić tego Samsona. Zachowałem zimną krew pomimo jego postaci i niezwykłego imienia. Nie widziałem powodu uważać siebie za lichego szermierza, choć po raz pierwszy stałem przed przeciwnikiem z nożem w ręku.
— On się odważa naprawdę! — zaśmiał się szy-